
Złe traktowanie pracowników z Ukrainy przez Polskich pracodawców – tak nie można !
25 lutego, 2018Nasz rynek pracy zmienia się nieustająco. Coraz więcej osób z Ukrainy trafia do polskich pracodawców. Są zatrudniani do prac w firmach, lecz tak jak są traktowani przez swoich chlebodawców – przekracza wszelkie granice.
Tak jak w przypadku jednego z pracownika. Pracował ciężko, był sumienny, lecz gdy zdarzył się wypadek, szef potraktował go jak rzecz. Mężczyzna, który zostawił swoją rodzinę na Ukrainie, chciał zarobić na godne życie dla swojej rodziny. Zaczął pracę w Polsce. Przy jednej z wykonywanych swoich prac spadł z drabiny. Pracodawca niestety nie zbyt przejął się mężczyzną. Dał mu jedynie tabletkę przeciwbólową, i kazał pracownikowi nadal pracować.
Jak okazało się w późniejszym czasie, obywatel Ukrainy, o mały włos nie złamał kręgosłupa. Następnym przypadkiem jest Oksana. Ta kobieta jest także Ukrainką, która chciała w naszym kraju zapracować na lepszy byt dla siebie. Mianowicie podczas swojej pracy dostałą wylewu, a jej szef nie wezwał od razu karetki. Mało tego zamiast udzielić jej jakiejkolwiek pomocy, postanowił, iż wywiezie Oksanę ze swojego gospodarstwa. Ta kobieta została sama na ławce i wówczas dopiero została wezwana karetka pogotowia ratunkowego. Według ustaleń, ta kobieta mieszkała na terenie gospodarstwa, gdzie pracowała.
To zdarzenie wydarzyło się po skończeniu pracy. Oksana nagle źle się poczuła więc inni pracownicy zawiadomili pracodawcę co się stało. Powinna zostać wezwana karetka, lecz tak się nie stało. Po 2-uch godzinach została wywieziona samochodem, zostawiona na ławce. Jednak sumienie ruszyło właściciela, postanowił wezwać pomoc. Sprawę tę ujawnił Konsul Honorowy Ukrainy, który znajduje się w Wielkopolsce. Pracodawca nie miał za wiele do powiedzenia w tej sprawie, jedynie stwierdził, że praca jaką wykonywała u niego kobieta, nie miała nić wspólnego z wylewem. Przypomnijmy sobie jeszcze jedno zdarzenie, które miało miejsce w Polsce z udziałem obywatela Ukrainy. 28 – letnia Alona zmiażdżyła sobie rękę. Okazało się, iż nie była przeszkolona z BHP. Pracowała codziennie po 12 godzin w pralni, za jedyne 10 zł na godzinę. Kiedy zdarzył się wypadek, całym zajściem została obwiniona sama ofiara.
Całe zajście było przerażające. Ręka pracownicy została wciągnięta przez maszynę, która służyła do prasowania pościeli. Zmiażdżyła jej rękę do wysokości powyżej łokcia. Pracownica straszliwie krzyczała, lecz nikt szybko nie potrafił zatrzymać maszyny. Następnie po przyjeździe pogotowia, właściciel kłócił się. Czasu było coraz mniej, kobieta cierpiała, a właściciel zastanawiał się czy rozwalić maszynę, wyciągając ramię Alony czy czekać na mechanika. Zachowanie pracodawcy było okropne. Całą akcją pokierował ratownik, zgodnie z przepisami. Jednak musiał zostać zawezwany mechanik, który w maszynie włączył wsteczny bieg i uwolniono zmasakrowaną rękę pracownicy. Niestety Alona musiała cierpieć przez godzinę czasu. Ponoć nie było innej możliwości ratunku.