Polski pracownik tyra jak wół, a zarabia grosze

Polski pracownik tyra jak wół, a zarabia grosze

8 lutego, 2018 0 przez Doradca HR

Porównanie zarobków u nas i w Europie

Polski pracownik, to nędzarz w porównaniu z pracownikami z pozostałych krajów Europy. Dlaczego? Ponieważ Polak zarabia średnio 4000 złotych (czyli niecałe 900 euro). A np. Hiszpan – ok. 6000 złotych. Cypryjczyk – ok. 8000 złotych. Nie mówiąc już o Niemcu, Irlandczyku czy Holendrze – którzy zarabiają średnio 10-12 tysięcy złotych.

Lubimy porównywać się z innymi krajami Europy. A gdy weźmiemy pod lupę nasze płace, to tylko siąść i przeklinać swój los… No bo w 2014 roku, minęło 25 lat od zmiany ustroju w Polsce oraz 10 lat od naszej obecności w Unii Europejskiej… I od kilkunastu lat, słyszymy to samo! Różnej maści decydenci zapewniają nas, że za chwilę będzie u nas dobrze i wspaniale… Nic tylko żyć, nie umierać… A tymczasem jako społeczeństwo, dalej jesteśmy w lesie. Dalej zarabiamy przysłowiowe grosze. A ceny wielu produktów w naszych sklepach, już dawno osiągnęły poziom taki sam, jak w krajach tzw. starej Unii. Innymi słowy, ceny mamy na poziomie europejskim. Natomiast płace, cały czas tkwią na poziomie… biednych krajów Afryki czy Azji!!! Tak – polski pracownik to nędzarz na tle Europy, jeśli chodzi o zarobki. A jakieś dowody? Proszę bardzo. W Polsce średnia płaca wynosi 4000 złotych. (A i tak, prawie 70% pracowników, tyle nie zarabia)! Te 4000 zł, to około 900 euro. Tymczasem średnia płaca w Europie to 1800 euro, czyli 2 razy więcej. Ale ta statystyka, jest dla niektórych mało przekonująca.

W takim razie, weźmy bardziej miarodajną statystykę przedstawioną przez Eurostat. Otóż Eurostat, porównuje zarobki w poszczególnych krajach europejskich, na podstawie udziału płac w PKB danego kraju. Innymi słowy – im większy udział płac w PKB danego kraju – tym zarobki większe a społeczeństwo bogatsze. I gdzie w tym rankingu płac plasuje się Polska? Na szarym końcu (udział płac w PKB Polski wynosi zaledwie 35 procent)! A np. udział płac w PKB Niemiec, wynosi 51 procent! Mało tego… Przegrywamy nawet z byłymi krajami, należącymi kiedyś do krajów tzw. demoludów. (Udział płac w PKB Czech wynosi 42 procent; udział płac w PKB Bułgarii wynosi 37 procent a udział płac w PKB Rumunii wynosi 36 procent)…

Mało? To jeszcze jedna statystyka. Godzina pracy w Polsce kosztuje około 6 euro. Natomiast w Czechach czy na Słowacji 10 euro. A w Niemczech 20 euro… Nic tylko dumać: dlaczego w Polsce jest tak źle? Dlaczego spotkała się płacowa bida z nędzą? Odpowiedź na to pytanie, jest wbrew pozorom banalnie prosta. To wynik fatalnej doktryny gospodarczej przyjętej w I połowie lat 90. XX stulecia. I kontynuowanej przez kolejne ekipy rządzące krajem, aż do dziś. Według tej doktryny, Polska to ma być kraj zbytu dla towarów z innych krajów Unii. Polska to ma być kraj (czytaj: hurtownia) dla rzekomo lepszych produktów z Unii. Wreszcie, Polska to ma być kraj (czytaj: pakamera) produkująca proste podzespoły i półfabrykaty dla wielkich europejskich firm… Innymi słowy, Polska NIE ma nic produkować sama (np. statków, telefonów, traktorów czy medykamentów) – tylko Polska, ma być kolonią gospodarczą dla innych… A polski pracownik, to ma być ubrany w roboczy drelich wykonawca – który bez szemrania wykonuje polecenia swego (niby mądrzejszego) europejskiego szefa. Dlaczego? Ponieważ Polacy to taki naród, który nic nie potrafi porządnie zrobić. A od myślenia nad porządną robotą, są inni… Nic dziwnego zatem, że doktryna TANIEJ SIŁY ROBOCZEJ która trwa już ponad 25 lat, przynosi tak fatalne skutki. Nie służy ona zupełnie polskiej gospodarce. (Wbrew hałaśliwym nawoływaniom moherowych ekonomistów, wykształconych w czasach PRL). Dowód: ponad 2 miliony (głównie młodych, dobrze wykształconych) Polaków opuściło kraj. I zarabia przyzwoite pieniądze w Anglii, Niemczech czy Irlandii… A przecież tam jest kryzys! A u nas, to jest niby ZIELONA WYSPA! Jeśli nasi czołowi decydenci ekonomiczni, NIE zmienią swego szkodliwego punktu widzenia… to będzie u nas jeszcze gorzej. Anty-rozwojowa doktryna TANIEJ SIŁY ROBOCZEJ, nie przezwycięży przecież trapiącego nas kryzysu. NIE pomoże we wzroście popytu czy też, nie zwiększy konsumpcji wewnętrznej. A o zwiększeniu dochodów do budżetu państwa (z tytułu podatku dochodowego od osób fizycznych) – nasi decydenci mogą tylko pomarzyć… Natomiast my Polacy, (niestety) nadal będziemy TANIĄ SIŁĄ ROBOCZĄ i „białymi murzynami” we własnym (rzekomo) kraju…

0 0 votes
Daj ocenę